Pierwsze jesienno-zimowe chłody w połączeniu z częstymi opadami deszczu, gęstymi chmurami i szybko nastającą ciemnością, to sprzyjające warunki do powstawania „sezonowej depresji”. W efekcie, niejednokrotnie skarżymy się na nieustające zmęczenie, brak motywacji i zaburzenia snu. Bez obaw – ze skutkami jakie niosą za sobą zmiany pór roku można skutecznie walczyć i – co najważniejsze – tę walkę wygrać.
Życie w zgodzie z naturą
Życie człowieka na Ziemi zawsze było nieoderwanie związane z naturą – niektóre pory roku sprzyjały zdobywaniu pożywienia, inne odpoczynkowi i podróżom, a jeszcze inne zwiastowały wytężoną pracę. Wraz z nadejściem jesieni i zimy, kiedy przyroda zamiera, człowiek mógł przejść w stan delikatnego „uśpienia”. Dni stawały się krótsze, noc zapadała szybciej, spowalniał też metabolizm, bowiem dostęp do żywności nie zawsze był oczywisty, a już na pewno – utrudniony. W efekcie, ludzie dysponowali mniejszą ilością energii, co z kolei zmuszało ich do oszczędniejszej aktywności i spokojnego przetrwania zimy. Wieki temu, rytm przyrody wyznaczał rytm życia człowieka i jego codzienną aktywność. Teraz, kiedy dostęp do światła jest tak oczywisty jak oddychanie, kiedy kupujemy więcej jedzenia niż jesteśmy w stanie zjeść, a nawet biorąc pod uwagę oszałamiającą (dosłownie!) ilość bodźców wokół – natura zeszła na dalszy plan. Tak daleki, że zaczęliśmy szukać sposobów na jej oszukanie, a nie przywrócenie na normalny tor. Skutki? Mogą być bardzo poważne, a nawet prowadzić do depresji.
Niedaleko do depresji
Ilość badań poświęconych jesienno-zimowej chandrze świadczy jedynie o tym, jak olbrzymia jest skala problemu. Ta „niewinna chandra”, doczekała się nawet miejsca w medycznej nomenklaturze, jako „sezonowe zaburzenie afektywne” (SAD – Seasonal Affective Disorder). Jest to zaburzone funkcjonowanie emocjonalne, poznawcze i fizjologiczne, występujące w sezonach chłodnych, utrzymujące się co najmniej przez dwa tygodnie i ustępujące wiosną oraz latem. W następstwie występowania tego zaburzenia, aż u 33 proc. – 44 proc. osób rozwija się epizod depresji głównej. Co więcej, w statystykach światowych depresję sezonową – obok alergii i AIDS – lokuje się na czwartym miejscu wśród najczęstszych problemów zdrowotnych. Psycholodzy wciąż alarmują o jej konsekwencjach dla zdrowia psychicznego w naszych czasach – czasach siedzącego trybu życia oraz (będącego pochodną postępu technologicznego i ciągłej modernizacji) funkcjonowania praktycznie w pomieszczeniach zamkniętych, z ograniczoną ekspozycją na światło słoneczne.
Niezastąpione to, co naturalne
Najważniejszym czynnikiem wspomagającym walkę z jesienno-zimową depresją jest naturalne światło. W dobie żarówek, podświetlanych sprzętów i stałego korzystania z urządzeń elektronicznych musimy zadbać o odpowiednie nasłonecznienie. Wystarczy już nawet 7 minut spaceru w naturalnym słońcu, aby poziom witaminy D w organizmie się zwiększył. W ciemności wydziela się zbyt duża ilość melatoniny – „hormonu ciemności”, który ma nas wprowadzać w stan wyciszenia i odpoczynku. Co jednak, kiedy mrok zapada o godzinie 16, podczas gdy jeszcze musimy pracować? Naukowcy radzą, by zacząć od redukcji stresu, który tylko pogłębia nasze negatywne samopoczucie. Skutecznym sposobem może okazać się używanie koca obciążeniowego, który działa na nasze ciało tak samo pozytywnie, jak przytulanie się z bliską osobą. Nie dość, że zmniejsza się wtedy wydzielanie kortyzolu odpowiedzialnego za stres, to jeszcze stymulujemy organizm do produkcji serotoniny, a więc hormonu szczęścia. Wystarczy okryć nogi lub plecy kocem ze specjalnym cięższym wkładem, a mechanizmy zaczną się uruchamiać samodzielnie. Ważne jest również dbanie o dobrą kondycję, np.: poprzez medytację, aromaterapię, unikanie ciemnych pomieszczeń czy regularne ćwiczenia fizyczne.