Początek nowego roku dla wielu z nas jest okazją do refleksji, analizy tego co było i wprowadzania w życie zmian. Choć po upływie 2020 można dojść do wniosku, że zwyczajność wystarczy, by żyło nam się lepiej, to warto popracować nad naszymi nawykami, poczuciem szczęścia, satysfakcji czy sprawnością umysłu. A ich wspólnym mianownikiem jest niedoceniany bohater naszej codzienności – sen. Dlaczego jest tak ważny?
Mimo że – najprościej mówiąc – bez snu nie przeżyjemy, to wciąż ma on dla nas drugorzędne znaczenie. W natłoku codziennych obowiązków zapominamy o tym, co nas napędza i daje energię do działania, wciąż redukując liczbę przespanych godzin. „Wyśpię się po śmierci” – mówisz. „Do niewyspania można się przyzwyczaić” – słyszysz. My z kolei twierdzimy, że „wyspany człowiek, to szczęśliwy człowiek”. Kto ma rację?
„Muszę się z tym przespać”
Każdy z nas słyszał to zdanie, niekiedy je też wypowiadaliśmy, jednak rzadko kiedy zastanawialiśmy się nad jego uzasadnieniem. Dlaczego właściwie mielibyśmy oddalić rozwiązanie problemów w czasie? Czy sen w magiczny sposób je dematerializuje? Nic bardziej mylnego. Problemy bowiem mają to do siebie, że lubią się mnożyć, a ich środowiskiem naturalnym zdaje się być chaos. Lepiej więc zająć się nimi teraz. A właściwie to następnego dnia.
Badania na ten temat przeprowadzone w University of California wykazały, że podczas fazy REM snu mózg przetwarza doświadczenia emocjonalne, uwalniając nas od nieprzyjemnych wydarzeń, których doświadczyliśmy w ciągu dnia. Nasz mózg oddziela wówczas informacje istotne od tych mniej ważnych, dzięki czemu rano jesteśmy w stanie spojrzeć na problem z zupełnie innej perspektywy i łatwiej nam znaleźć jego rozwiązanie. Według naukowców, kiedy jesteśmy wypoczęci wzrasta także nasza kreatywność i zdolność myślenia abstrakcyjnego.
„Nowy rok, nowy ja”
Tak odważna deklaracja towarzyszy wielu z nas, zwłaszcza w okolicach Sylwestra. Chęć zmian bardzo często dotyczy naszych relacji, związków i związanych z nimi zachowań. „Nie będę tak często kłócił się z żoną”, „Popracuję nad opanowaniem emocji”, „Postaram się unikać i nie prowokować konfliktów” – to bardzo częste noworoczne postanowienia. Tymczasem za naszym „niepoprawnym” zachowaniem często stoi… przewlekłe zmęczenie.
Czy wiesz, że kiedy jesteśmy niewyspani nasza umiejętność autoregulacji emocjonalnej spada nawet o 80 proc.? Kiedy organizm jest przeciążony i pozbawiony możliwości regeneracji, szybciej popadamy w konflikty, stajemy się rozdrażnieni, smutni i sfrustrowani. Nic więc dziwnego, że specjaliści zauważają korelację pomiędzy poziomem snu a trwałością związków. Okazuje się bowiem, że pary, w których życiu „średnia snu” była najniższa, częściej się kłóciły i szybciej rozstawały. Może więc zamiast wdawania się w dyskusje, lepiej zabrać swoją drugą połówkę do łóżka?
Włącz wspomaganie
Choć sen to najbardziej podstawowa czynność każdego człowieka, to potrafi sprawiać niemałe trudności. Zwłaszcza, kiedy zjada nas stres. Trwałe napięcia potęgują uczucie zmęczenia i utrudniają wejście w głębokie fazy snu. Zamiast faszerować się kolejnymi tabletkami, warto skorzystać z bezinwazyjnych metod opartych na badaniach naukowych.
Jedną z nich jest stosowanie kołdry obciążeniowej, która wyglądem przypomina standardową, jednak sekret tkwi w jej wypełnieniu. Wkład kołdry obciążeniowej składa się ze szklanych mikrokuleczek, które wywołują efekt delikatnego ucisku. Pobudzone uciskiem receptory skóry wysyłają do mózgu informacje o konkretnym położeniu ciała w danym miejscu i przestrzeni. Mózg interpretuje wówczas naszą pozycję jako niezagrożoną, „okrytą”, niczym w ramionach kogoś bliskiego. Efekt? Produkcja kortyzolu (hormonu stresu) spada, a wzrasta poziom serotoniny (hormonu szczęścia). Tak zrelaksowane i pozbawione syndromu „uciekaj albo zgiń” ciało łatwiej zapada w sen, który jest głębszy i bardziej efektywny. Pierwsze rezultaty zauważalne są już po tygodniu.
A teraz możesz spać spokojnie, powodzenia!